Czuć Kościół i czuć z Kościołem

Czuć Kościół i czuć z Kościołem

Z księdzem infułatem Janem Sikorskim rozmawia Julia Anuszewska

Julia Anuszewska: Jak trafił Ksiądz do Przymierza Rodzin?

Ks. Jan Sikorski: Gdy zostałem proboszczem w parafii św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny, w 1985 roku, zainteresowałem się grupami, które miały ważne znaczenie duszpasterskie. W tym czasie usłyszałem również o Przymierzu Rodzin, a niedługo potem poznałem panią Dzieduszycką. Zostaliśmy dobrymi znajomymi, więc cała moja wiedza o działalności Przymierza pochodziła bezpośrednio od niej. Tak wszystko się zaczęło.

Pani Dzieduszycka zaprosiła mnie do współpracy w roli asystenta kościelnego około piętnaście lat temu. Sprawując tę funkcję uczestniczyłem w spotkaniach Przymierza Rodzin, zebraniach Zarządu oraz przy wielu innych okazjach i uroczystościach. Moja znajomość Przymierza opiera się na jego obserwacji z lotu ptaka.

Jest Ksiądz zatem związany z Przymierzem Rodzin od wielu lat?

Tak. Od lat byłem zafascynowany zarówno pracą pani Izy Dzieduszyckiej, jak i pana Adama Pietrzaka, z którym znałem się już wcześniej. Później poznałem w Przymierzu całą grupę ludzi, która również bardzo mi imponowała. Byli niezwykle zaangażowani we wszystkie dzieła. Zauważyłem rozległość ich aktywności – działali przy parafiach, angażowali wielu młodych, osoby starsze, ale też osoby aktywne zawodowo, które z ogromnym zapałem poświęcały swój wolny czas.

Swoją rolę pełniłem nieco z dystansu, ale z chęcią uczestniczyłem we wszystkich uroczystościach, pięknych pielgrzymkach do Miedniewic oraz spotkaniach opłatkowych, podczas których można było się lepiej poznać, porozmawiać. Często przy tych okazjach spotykałem swoich dawnych uczniów, jeszcze z parafii św. Michała, którzy, już jako dorośli, przyprowadzali do Przymierza Rodzin swoje dzieci.

Uroczystości te zawsze upływały w dobrym nastroju, czy wręcz entuzjazmie. Często również spotykałem się z panią Dzieduszycką, dużo rozmawialiśmy. Pamiętam jej niezwykłą energię – swoją młodością ducha przewyższała dużo młodsze od siebie osoby. Pamiętam jej powiedzenie, że “kto nie idzie naprzód, ten się cofa”, którym żyła na co dzień. To było piękne i zachęcające również dla mnie jako proboszcza.

Co, poza tą niezwykłą energią, zafascynowało Księdza w Przymierzu Rodzin?

To, co podobało mi się jako księdzu to fakt, że Przymierze nie opierało się na aktywizmie, ale zawsze łączyło się z głębią życia religijnego. Imponowało mi, że ludzie Przymierza byli bardzo oddani ewangelizacji – nie skupiali się na realizowaniu swoich pomysłów, ale opierali działanie na Panu Jezusie, dbając o częstą obecność Eucharystii w życiu wspólnoty, czy o formację religijną młodzieży. To podejście widać było, na przykład, podczas powstawania szkoły na Ursynowie, czy teraz, gdy przyciąga ona wiele młodzieży. Dla grupy nauczycieli z Ursynowa prowadziłem kiedyś rekolekcje i zwróciłem uwagę, że ich zaangażowanie jest wyjątkowe na tle innych środowisk – tworzą oni prawdziwe przymierze, działają wspólnie.

Druga rzecz, która imponowała mi w ludziach Przymierza Rodzin, bardziej zewnętrzna, chociaż głęboka, to ich ofiarność. W Stowarzyszeniu ludzie sami zgłaszają się do różnych funkcji. W innych środowiskach nieraz trzeba namawiać do podjęcia pewnych prac, a w Przymierzu jest inaczej. Warto wspomnieć o panu Pietrzaku, który, chociaż był już niemłody, z ogromnym zaangażowaniem jeździł na spotkania z ludźmi w Kutnie, w Rawie Mazowieckiej, żył tymi spotkaniami. Imponowało mi jego zaangażowanie oparte na głębokiej wierze. 

Spotkania z ludźmi działającymi bezinteresownie w duchu wiary odbieram jako potwierdzenie mojej misji. Obcowanie z tymi osobami miało duży wpływ na moje życie duchowe.

Imponowało mi, że ludzie Przymierza byli bardzo oddani ewangelizacji – nie skupiali się na realizowaniu swoich pomysłów, ale opierali działanie na Panu Jezusie.

Jak zmieniło się Przymierze Rodzin wraz z końcem komunizmu w Polsce?

Cóż, ubolewałem, że w latach dziewięćdziesiątych przestały się rozrastać Terenowe Ośrodki przy parafiach, ale jest to zrozumiałe. Pod koniec stanu wojennego ludzie bardzo spontanicznie garnęli się do współdziałania. W kolejnych latach zmieniło się to – zaczęto zwracać większą uwagę na pracę, zarobki, spłacanie kredytów. Przypuszczam, że to mogło być przyczyną zmniejszenia zapału do życia społecznego. Mimo to podziwiam, że Przymierze, pomimo przemian, trwało i trwa do dnia dzisiejszego…

Ponad 40 lat.

Czterdzieści lat minęło… Podczas zeszłorocznych obchodów jubileuszu ze zdumieniem zobaczyłem, w kościele ogromną rzeszę ludzi. Nasza działalność zapuściła korzenie. Ewangelia mówi: “po owocach ich poznacie1”, a w Przymierzu Rodzin te owoce są i to dorodne.

Jaka przyszłość, Księdza zdaniem, czeka nasze Stowarzyszenie?

Zmienił się przede wszystkim klimat społeczny, myślę więc, że coraz mniejsze będzie znaczenie Przymierza Rodzin  przy parafiach.  Powstają jednak inne pożyteczne dzieła – niezwykle potrzebne są w obecnym kryzysie edukacyjnym nasze szkoły, wraz z ich kadrą, dyrekcją i nauczycielami, którzy znajdują się na wysokim poziomie, o czym świadczą niedawne sukcesy szkół w rankingach2. Ważną rolę odgrywają obecnie świetlice oraz najnowsze dzieło – Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna. Jej twórcy wkroczyli w zupełnie nową, potrzebną dziedzinę z zapałem i chęcią, nie boją się podejmować ryzyka. Widzę, że w Przymierzu Rodzin wciąż jest obecny dawny dynamizm, który nie słabnie, pomimo że warunki zewnętrzne stają się dla nas mniej korzystne.

ks. Jan Sikorski Przymierze Rodzin
ks. Jan Sikorski. Fot. Tomasz Tołłoczko

Jakie są Księdza ważne doświadczenia i wspomnienia związane z Przymierzem Rodzin?

W Przymierzu zawsze robił na mnie wrażenie materiał ludzki, jednak moim osobistym, bardzo miłym wspomnieniem jest odprawianie mszy świętych dla szkół. Zawsze doświadczam wtedy żywego uczestnictwa w najświętszej ofierze, co jest dla mnie ogromną radością. Żałuję, że nigdy nie mogłem w pełni uczestniczyć, z powodu innych obowiązków, w codzienności Przymierza, którą bardzo podziwiam. Imponują mi na przykład nocne drogi krzyżowe wychowawców pod przewodnictwem księży, czy Dni Papieskie. Co roku przy tej okazji naszemu Stowarzyszeniu udaje się zebrać pokaźne sumy. Jest to piękne, że spore pieniądze, które w Przymierzu Rodzin przydałyby się bardzo, są oddawane szerokim gestem na inny cel. Stanowi to dowód szczerej bezinteresowności – ludzi Przymierza pociąga działanie dla innych, a osiągnięcia materialne stoją dla nich na drugim miejscu. To są takie małe iskierki dobra. W Przymierzu nie widziałem wielkich petard, na widok których wpadłbym w zachwyt, ale właśnie iskierki, które uważam za bardzo piękne.

Widzę, że w Przymierzu Rodzin wciąż jest obecny dawny dynamizm, który nie słabnie, pomimo że warunki zewnętrzne stają się dla nas mniej korzystne.

Wspomniał Ksiądz o mszach świętych dla szkół. Podobno kazania Księdza są bardzo lubiane przez dzieci?

Będąc jeszcze w seminarium myślałem, że chcę zostać takim księdzem, który w ogóle nie będzie mówił kazań, pomimo że nie byłem specjalnie nieśmiały. Nawet od obowiązkowych, egzaminacyjnych kazań migałem się jak mogłem, odkładałem je na ostatnią chwilę przed wakacjami (śmiech).

Potem jednak trafiłem do mojej pierwszej parafii – w Sierniewicach – i to nawet nie jako ksiądz, ale jako subdiakon, ponieważ byłem za młody. Przeznaczony byłem głównie do katechizacji i… mówienia kazań. Ponadto przydzielono mi bardzo dużo lekcji w szkole – to był 1957 rok, religia wróciła wtedy do szkół3.

Z dziećmi i młodzieżą nawiązałem bardzo dobry kontakt. Lekcji miałem na tyle dużo, że nie mogłem nawet dobrze się do nich przygotować – od rana do wieczora byłem zajęty. W tamtym czasie moim jedynym wolnym dniem w roku był pierwszy maja, święto pracy. Od poniedziałku do soboty trwała szkoła, w niedzielę  – obowiązki duszpasterskie. Poza tym prowadziłem różne grupy, takie jak ministranci czy bielanki. Siłą rzeczy musiałem dużo mówić i bardzo to polubiłem.

Do dziś bardzo lubię spotykać się z dziećmi i młodzieżą. Myślę, że mimo upływu lat znajdujemy wspólny język. Na szczęście w dzieciństwie i młodości czytałem bardzo dużo książek, więc w prowadzeniu lekcji starałem się korzystać ze swojej rozwiniętej wyobraźni. W ten sposób nabrałem młodzieżowego ducha w jego dobrym znaczeniu. Mówiąc do dzieci lubię nawiązywać z nimi dialog, jestem więc bardziej praktykiem, niż teoretykiem.

Czy któraś z książek dzieciństwa miała na Księdza szczególny wpływ?

Jedną z pierwszych lektur w moim życiu były “Przygody Robinsona Cruzoe”. W głównym bohaterze imponowało mi jego twórcze działanie – na bezludnej wyspie z niczego stworzył konkretną rzeczywistość. Ta idea chodziła za mną przez całe życie. W swojej pracy bardzo chciałem oddać się czemuś niebanalnemu, kreującemu nową rzeczywistość.

Jak wspomniałem, pani Iza Dzieduszycka mawiała, że kto stoi w miejscu, ten się cofa. Jej świeże pomysły budziły mój zachwyt i inspirację. Moje “robinsonowskie” przekonania znalazły zatem swój odpowiednik w Przymierzu Rodzin.

ks. Jan Sikorski Przymierze Rodzin
ks. Jan Sikorski. Fot. Tomasz Tołłoczko

Czy Przymierze Rodzin to, Księdza zdaniem, bardziej organizacja pozarządowa, czy ruch świeckich w Kościele?

Status wskazuje na organizację pozarządową i bardzo dobrze, bo w sensie formalnym nasza działalność powinna zawierać się w określonych przez państwo ramach. To jednak nie jest istota sprawy. Obecnie powstaje wiele organizacji pozarządowych, ale nie znam takiej, która byłaby zbliżona w swoich działaniach do Przymierza Rodzin.

Podoba mi się zdanie, że przymierze oznacza jedność ludzi, a rodzina to miłość, która ma panować między nimi. To podejście zostało zrealizowane w naszym Stowarzyszeniu. Jego specyfika wynika bezpośrednio z nazwy.

Jak ta specyfika realizuje się w Kościele?

Jest taka sentencja: “Sentire cum Ecclesia”, co znaczy “czuć z Kościołem”. Zdarzają się w Kościele zespoły, które mają deficyt tego odczuwania – często grzęzną w separacjonizmie, w pewnym rodzaju sekciarstwa. Wspólnoty ludzkie mają do tego naturalną tendencję, czego Przymierze Rodzin szczęśliwie uniknęło. Zawsze posiadało ono “sensus Ecclesiae” – czucie Kościoła. Osoby działające w naszym Stowarzyszeniu wykazują się otwartością i odczuwaniem z Kościołem.

Jakie jest Księdza przesłanie dla dzieci i młodzieży Przymierza Rodzin oraz ich rodziców?

Myślę, że dziś cała dostępna elektronika oddala nas od siebie. Technika, która mogłaby pomagać, posiada drugą stronę medalu, która indywidualizuje ludzi. W Przymierzu dzieci spotykają rówieśników podobnych sobie, nauczycieli, którzy są dla nich przyjaciółmi, kochających swoją pracę, co nie jest wcale oczywiste.

Polityka państwowa stawia głównie na prawa uczniów, a nie zajmuje się autorytetami – nauczycielami, wychowawcami. Uczniowie szkół Przymierza Rodzin spotykają się z autorytetami nie z nominacji, ale autorytetami poprzez ducha rodziny i jedności. Chciałbym, aby ta atmosfera, wynikająca z nazwy Stowarzyszenia, została utrzymana.

Moim przesłaniem jest także odindywidualizowanie oraz skierowanie dzieci i młodzieży ku drugiemu człowiekowi z miłością. Dzisiejsza rzeczywistość eksponuje postawę egoistyczną, więc nastawienie na bliźniego jest w Przymierzu Rodzin niezwykle cenne.

  1. Mt 7,20 ↩︎
  2. Szkoła Podstawowa nr 3 i Szkoła Podstawowa nr 112 osiągnęły sukces w Ogólnopolskim Rankingu Szkół Podstawowych 2024, opracowanym przez portal waszaedukacja.pl.
    ↩︎
  3. Religia wróciła do szkół wraz z odwilżą polityczną w 1956 roku. Stan ten trwał do 1961 roku. Przyp. red. ↩︎